Gdy w 2008 roku do kin wkroczyła pierwsza część sagi „Zmierzch” w
reżyserii Catherine Hardwicke, nagle zrobiło się wielkie boom na wampiry
i wszystko co z nimi związane. Każdy chyba kiedyś spotkał się z tym
filmem i ma do niego jakiś stosunek, ponieważ jest za bardzo popularny i
nagłaśniany ażeby przejść obok takiego obojętnie i nie mięć co do niego
żadnych uczuć. Jedni są nim zachwyceni, inni go nienawidzą. Spójrzmy
prawdzie w oczy, jest to film dla nastolatek w przedziale wiekowym
12-16, ale nie chce tu nikogo obrazić ponieważ każdy wiek to jakieś
gusta filmowe (w dzieciństwie oglądamy bajki, potem właśnie takie
romantyczne opowieści, a następnie Bóg wie co jeszcze, dramaty, horrory
itp.), poza tym sama kiedyś niezwykle się tym filmem podniecałam i muszę
przyznać, że nawet przed wyjściem ostatniej części czułam lekkie
napięcie, a było to już w momencie gdy zaczęłam sięgać po bardziej
trudniejsze kino. Mimo wszystko jeśli miałabym się określić w której z
grup jestem to skłaniałabym się bardziej do tej drugiej. Nie chodzi tu
jednak o samą opowieść, ale o to jak film jest zrobiony. Mam wrażenie,
że wytwórnia Summit tworzyła ten film po najmniejszych kosztach wiedząc,
że i tak przyniesie ogromne zyski ze względu na popularność książki
Stephanie Meyer. Rozumiem, że nawet w najlepszych filmach, z największym
budżetem mogą pojawić się błędy, ale to co dzieje się na ekranie Sagi
to przekracza wszelkie granice. „Księżycem w nowiu” byłam po prostu
załamana. Wilkołaki wyglądały tak sztucznie, że można by powiedzieć, że
tworzył je gimnazjalista, a nie jakiś profesjonalny grafik komputerowy,
który pewnie trzepie za to sporo kasy. W całym filmie efekty specjalne,
charakteryzacja (wampiry wyglądają jakby przed chwilą się obrzuciły
mąką) i gra aktorów wołają o pomstę do nieba! Wcale mnie nie dziwi fakt,
iż Kristen Stewart została najmniej seksowną aktorką tego roku.
Mniejsza nawet o jej wygląd, bardziej chodzi o to jakie emocje pokazuje
przed kamerą a te emocje to jedno, wielkie NIC. 5 części filmu – jedna
mina. Ale może to już taki jej urok. Są jednak w filmie i bardzo dobre
elementy, a mianowicie ścieżka dźwiękowa! Naprawdę nie mam jej nic do
zarzucenia. Idealnie oddaje klimat filmu, zastaje w pamięci, widz zwraca
na nią uwagę do tego stopnia, że po seansie zasiada przed komputerem w
poszukiwaniu soundtracku. Nie wiem czy jest do dobre jeśli chodzi o
film, żeby ludzie bardziej zwracali uwagę na muzykę niż na sam obraz,
ale chociaż tyle. Irytuje mnie jeszcze fakt, że wszystko się za
szczęśliwie zakończyło. Wiem, że może się to wydawać dziwne dla
niektórych, ale jeśli coś jest zbyt piękne to zazwyczaj jest
nieprawdziwe.
Znajomy powiedział kiedyś, że „Zmierzch” był „w pewnym sensie nowatorski bo nie było przed nim żadnych filmów o wampirach”. Booooooże drogi! W życiu nie słyszałam większej bzdury. Może po tym filmy o wampirach ożyły na nowo, ale wcześniej były filmy nie tylko lepsze, ale i pokazujące prawdziwe oblicze wampira. Bo przecież wampir to nie zakochany, łaskawy, strapiony swoją egzystencją romantyk, ale przede wszystkim bezlitosna i krwiożercza bestia, bez uczuć i poczucia winy. Taki obraz krwiopijcy o wiele bardziej przypadł mi do gustu i taki wolę oglądać.
Weźmy na przykład „Wywiad z wampirem” z 1994 roku Neil’a Jordana. W głównych rolach boscy Brad Pitt i Tom Cruise. Nie zapominajmy też o Kristen Dunst (za którą nei przepadam, jednak tu jest świetna) oraz Antonio Banderasie. Muszę przyznać, że z początku nie mogłam jakoś połączyć Pitta, Cruise’a i Banderasa w jednym filmie bo każdy z nich jest wielkim aktorem i tworzy bardzo silną postać. Po obejrzeniu jednak „Wywiadu” moje wszelkie wątpliwości się rozpłynęły. Film ma swój niepowtarzalny klimat, w pewnych chwilach tragiczny, w innych piękny, jeszcze w innych groteskowy czy brutalny. Wampiry są pokazane jako bezwzględne ale zarazem pociągające istoty, dokładnie takie jakie powinny być.
To samo tyczy się zrobionego w 1992 roku „Draculii” (reż. Francis Ford Coppola) czyli klasyki tej tematyki. W tytułowej roli jeden z moich ulubionych aktorów – boski Gary Oldman. Dodatkowo takie gwiazdy jak Keanu Reeves, Anthony Hopkins czy Winona Ryder. Film pełen klasy, który każdy fanatyk horrorów powinien obejrzeć! Dużo krwi, piękne stroje, niepowtarzalny klimat.
10/10 pkt.
Mówiąc o wampirach nie można nie wspomnieć o 4 częściach „Underworld” z Kate Beckinsale, „Blade” z Wesley Snipes’em, „Van Helsingu” z Hugh Jackmanem, czy mało znanej „Królowej Potępionych”, która mnie naprawdę urzekła klimatem, który stworzyła mroczna historia z ciężką rockowo-metalową muzyką w tle.
Nie można też zapomnieć o serialach „Pamiętniki Wampirów” i „Czystej krwi”. Muszę przyznać, że oba seriale oglądam w bardzo dużej części ze względu właśnie na złe charaktery. „Pamiętniki” ze względu na Damona, Klausa czy Rebecke, „Czystą krew” uwielbiam dzięki Erickowi. Postacie takie jak Stefan, Elena lub Bill i Sookie mnie po prostu drażnią. Szczególnie jeśli chodzi o kobiety, które nie wiedzą czego chcą od życia i nie mogą się zdecydować między tymi facetami. Z jednej strony to też trochę dziwne, że oni dają tak sobą pomiatać. No ale przecież na tym polega serial – trzeba natrzaskać 800 sezonów, nawet jeśli są bez sensu.
Tak więc reasumując wampir pod wpływem komercji zmienił się z potwora w romantycznego Romea, co nie do końca mi odpowiada, wolę więc uciekać się do starszych i lepszych filmów gdzie wampiry pokazują swoją prawdziwą twarz i są po prostu niebezpiecznymi istotami rządnymi krwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz